toniusz był się w niéj trochę pokochał. Ale że miłość starożytnych niewiele była wymagająca, prędko nasycony porzucił ją. Z Rzymu, dokąd się dostała, rozpłomieniony jakiś królik sarmacki wywiózł ją na północ. Ani go kochała, ani on ją zajmował; gardząc nawet barbarzyńcą, wyjechała z nim jedynie dla przerwania nudów nieuleczonych widokiem krainy tak wybornie opisanéj przez Herodota. Ale w Sarmacyi Herodot wydał się jéj takim bałamutem i łatwowiernym baśni kopistą, jakimi nam wydają się Beniamin z Tudeli i Marko Polo. Wyobraźcie sobie kobietę znudzoną w staréj dzikiéj Sarmacyi! Królik nie mógł sobie dać rady; przejeżdżał z nią z nad brzegów starego Tyrasu do Kolchidy, woził ją nawet w kraj, gdzie jak stary Herodot powiada, ciągle padający puch świat ludziom zasłania; — nic nie pomogło na chroniczne nudy. Aż nareszcie skuteczna znalazła się rozrywka. Słuchajcie. Gdzieś nad jeziorem Białych koni stał pałac królika. Tam tłumy wojennych jeńców jęczały w łańcuchach. Codzień podawano jéj po jednym niewolniku, i stawiano przed nią. Ona póty patrzała na nich, patrzała, patrzała, aż zabiła wzrokiem. Trzeba wam wiedzieć, że jest wzrok, co zabija, Średnie wieki tę siłę wejrzenia wyrażały symbolem Bazyliszka. Dodatek podania mówiącego, że Bazyliszek sam tylko odbitym własnym wzrokiem pokonany być może, znaczy, że nieczułość na ten wzrok umarza siłę jego i zwraca ją na zabójcę.
Nie wiem spełna co się stało potém z kasztelanową; jeśli się nie mylę, widziano ją na dworze Franciszka pierwszego; nareszcie znalazła się w Paryżu, gdy wojewodzic kończył tam wychowanie pod przewodnictwem jakiegoś wiercipięty, i poszła za niego... Oczy jéj, oczy Bazyliszka, są jéj manią, mówił doktor daléj z po-
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/28
Ta strona została skorygowana.
20
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.