Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/316

Ta strona została skorygowana.

308
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

wa potém najczęściej, tak i p. Nikodem na nowéj siedzibie samych tylko strat doznawał. Już to samo, że się nie dorabiał, liczyło się u niego za stratę i było nią, boć czas marnie uchodził. Napróżno usiłował się zbliżyć do niektórych sąsiadów: wszędzie, jak w Mielsztyńcach, znajdował obojętność lub niewiarę, chociaż trudno to sobie było wytłómaczyć, znając zacnego Repeszkę, jego pobożność, cichość, skromność i łagodność. Natomiast gdy on nie mógł poprzyjaźnić się skutecznie z nikim, do niego najniepotrzebniéj przylgnął na utrapienie człowiek, którego się lękał niezmiernie i ze strachu ulegać mu był zmuszony, — kasztelanic Jaksa, który od pierwszego spotkania i otrzymanego pozwolenia polowania w lasach, przywiązał się dziwną jakąś miłością do sąsiada.
Repeszko wcale nie miał ochoty nabywać od niego Rabsztyniec z grobami gotowych antenatów, ani wchodzić w jakiekolwiek interesa; ale Iwo, znalazłszy go dla siebie dogodnym i potulnym, już się z nim rozstać nie mógł. Nawiedzał go niemal codzień i kochał do zbytku.
Wielki znawca ludzi i słabości ludzkich, kasztelanic od pierwszego spotkania zbadał człowieka, odgadł charakter, i domyślił się, że p. Nikodem nie należy do najodważniejszych istot w świecie. Z téj skromności jego i łagodności Iwo widać korzystać postanowił; nie uszło i to baczności jego, że Repeszko, mimo wielkich swych cnot, miał zbytecznie może do grosza przywiązanie. Chociaż sąsiad bardzo zręcznie od jego odwiedzin w Studzienicy się chronił, nigdy prawie w domu nie bywając, kasztelanic tak dobrze umiał go szukać, iż zawsze gdzieś w kącie jakimś wynalazł, zaprowadził do dworu, i sam próżniak, truł mu czas,