Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/319

Ta strona została skorygowana.

311
ONGI.

Nim p. Nikodem mógł się téj dyspozycyi tak despotycznie wygłoszonéj oprzeć, chłopak, na którego mrugnął Iwo, już był za drzwiami.
— Teraz, dodał gość, nie ruszaj się w. pan i słuchaj: idzie o rzeczy ważne.
Repeszko, ofiarując Bogu strapienia swe, drżąc, postanowił być posłusznym; ale w głębi ducha poprzysiągł, że jeśli będzie szło o pieniądze, raczéj się da ubić, niż ulegnie wymaganiom.
— Nie wiesz o tém waćpan zapewne, począł Iwo: że od bardzo dawnych wieków zajadła waśń rozdziela dwa nasze domy — panów Spytków i Jaksów rodziny. Pierwsze początki sporu i współzawodnictwa sięgają może czasów Bolesławowskich, stare są jak rody nasze... Miłość się rzadko tak długo utrzymywać i podawać może, ale nienawiść jest trwałą, a czas ją umacnia i sił dodaje. Już w początku XVI wieku Spytkowie z Jaksami nigdy u jednego stołu, w jednéj komnacie z sobą zetknąć się nie mogli. Ludzie ich, dwory, przyjaciele, staczali z sobą walki nawet pod bokiem królów. Napróżno ludzie starali się ich przejednać, zbliżyć, połączyć; nieprzyjaźń ta stanowiła spadek, podawała się testamentami, przeszła w tradycyę, płynęła we krwi. W końcu XVI-go wieku, mój przodek starał się o majętną dziedziczkę Kmiciankę; ręka jéj była mu już przyrzeczona, panna sprzyjała serdecznie, gdy Spytek się nawinął i na biesiadzie przy kielichach pannę dla swojego syna zaswatał, tak, że nim się kto mógł o staraniu dowiedzieć, już go zaręczył, a nim mój naddziad, który był na Węgrzech, nadbiegł, ślub mimo łez panny odbyto. Była dla niego na wieki stracone, ale serce, które mu raz oddała, biło tylko dla niego. Narzeczo-