Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/344

Ta strona została skorygowana.

336
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Stój!
Kasztelanic się odwrócił, koń jego wrył się w ziemię, tak silnie targnął cuglami.
— Stój! powtórzyła, zacinając karego, pani Spytkowa. Choćby nawet miano nas tu spotkać, podejrzeć, podsłuchać i roznieść po świecie, że w lasach szukam pokryjomu waćpana — mniejsza już o to; raz musimy się rozmówić z sobą... Szukałam go w istocie...
— Mnie? wy? zapytał cicho i prawie zawstydzony Iwo — mnie? pani?
— O! nie kłamże, człowiecze bez wstydu i bez serca, który znasz tylko namiętność, a nie rozumiesz poświęcenia, nie kłam! — gwałtownie zawołała kobieta. Wiedziałeś, że mnie przywiedziesz do tego, pracowałeś na upokorzenie, na łzy moje... szło ci o nędzne to zwycięztwo pychy, otrzymane przewrotnemi, lichemi, niegodnemi was środkami.
— Nie rozumiem, odparł Jaksa — wszak żadnych nie ma już między nami stosunków... Cóż ja...
— Ale nie kłam, przewrotny, i zarumień się! powtórzyła kobieta. Któż, jeśli nie ty, narzucił nam ten proces? Nękasz mnie i prześladujesz. Powiedzże, czego chcesz? czego żądasz odemnie?
Kasztelanica twarz się zmieniła, obawa pierwszéj chwili, czy wstyd może, ustąpiły z niéj. Ironiczny uśmiech paczył mu usta, oczy błyskały z chmurnego czoła...
— Czego ja chcę? zawołał, — to pani wiesz tak dobrze jak i ja. Chcę napowrót serca, dłoni, ciebie... kobieto... któraś powinna była być moją!
— I zdobywać mnie chcesz zemstą, podstępem?...
— Czém mogę. Zamknięte serce, jeśli go nie otwo-