Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/372

Ta strona została skorygowana.

364
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

się niby utrzymać pokoje w stanie mieszkalnym, ale liczba ich dla zmniejszania kosztów służby, coraz się uszczuplała, sale zmieniały się w składy, okiennice cały rok zostawały zamknięte, myszy i szczury odwiedzały pustkę, a nietoperze wlatywały oknami potłuczonemi i gnieździły się po ciemnych kątach. Wspaniałe niegdyś sale poznać już było trudno... ledwie rzadko gdzie sprzęt jaki w miejscu pozostał, a ten pewnie najmniéj wart był zachowania. Droższe rzeczy ocalone, tuliły się w kilku jeszcze nieco porządniejszych pokojach. Starzy ludzie, pamiętający świetniejsze czasy, z kolei poszli do grobu; młodsi nie widzieli potrzeby wielkiéj pilności nad bezpańską pustką, która nikogo nie obchodziła. I tak z wolna Mielsztyńce stały się niemal tém, czém rabsztynieckie były ruiny, gdyśmy je po raz pierwszy widzieli. Widma i duchy rozgościły się w nich teraz na dobre, a powieści o upiorach i strachach, o białéj niewieście z pręgą krwawą, codzień przechadzającéj się po salach pustych, o rycerzu żelaznym z trupią głową w jednéj ręce, a mieczem w drugiéj, — powtarzały się co wieczór we dworze. Zaledwie padł mrok, nikt się już do murów zbliżać nie chciał. Pozostało tylko jedno skrzydło mieszkalne, gdzie się reszta służby coraz ubywającéj mieściła, nieźle utrzymywana kaplica i pokoje pana rządcy, który pozostałościami sprzętów wspaniałych bardzo się wygodnie i wytwornie nawet umeblował. W pokoju pana Spytka starano się jak najdłużéj utrzymać wszystko jak było; ale czasu wojny odbity był i przetrząśnięty, wiele rzeczy z miejsca ruszono, inne poznikały. I tu więc nieład panował. Zostawiono go umyślnie, aby świadczył, że nie brakiem dozoru, ale napaścią i wypadkiem obaliły się zabytki mielsztynieckie.