Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/380

Ta strona została skorygowana.

372
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

ły go — cnota rozpromieniała; ale z tém czuciem aż do rozdrażnienia delikatném, był raczéj świadkiem niż uczestnikiem czynnego życia, raczéj dylletantem w niém niż artystą. Nic go nie obchodziło dla niego, nie wierzył w przyszłość, czuł się dodniowym, skazanym, myślał o drugich, o sobie jak najmniéj.
Ten stan duszy nie uczynił go ponurym ani przykrym; owszem, był prawie wesół, bawił się widokiem świata, zachwycał sztuką, noce trawił nad książkami. Zajmowały go spory literackie, teatr, pisma nowe, artyści, wszystko co odrywało od rzeczywistości. Z tą ani się pogodzić, ani przeżyć umiał chwili; tę mu przyjaciele musieli zakrywać, ułatwiać, osłaniać, tak, aby go nie dotykała. Wszystko co było rachubą, interesem, niecierpliwiło go i nudziło. Z chęcią ponosił straty największe, byle się nie dotykać powszedniéj kuchni żywota.
We wszystkiém wyglądał Eugeniusz na pielgrzyma, jakim był, przechodzącego tylko po ziemi, aby powrócić do jakiegoś innego, lepszego, nieznanego kraju.
Gdy powóz zbliżył się do wzgórza, na którém stała ruina rabsztynieckiego zamku, Eugeniusz kazał się zatrzymać woźnicy, wysiadł i poszedł piechotą. Z dwóch bytności w tém miejscu pozostawało mu mgliste wspomnienie, którego ze stanem teraźniejszym jakoś pogodzić nie umiał.
U podnoża pagórka, właśnie tam gdzie się zatrzymali, postrzegł prosty, czarny krzyż drewniany, żałobną, białą obwiedziony pręgą. Na nim była drewniana figura Zbawiciela, a u spodu wyczytał napis:
„Za duszę Iwona proszę o westchnienie do Boga.”
Tak w progu przeznaczenie spotkało go, niosąc mu