Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/40

Ta strona została skorygowana.

32
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

(bo téj nie miał), tłumem chodził na pustynię, prosząc go o błogosławieństwo.
„W Cezarei żyła podówczas nierządnica, Zoe imieniem, bogata jak Lais darami kochanków, młoda jeszcze, piękna gdyby grecki posąg, a tak nawykła do zwycięztw, że o nich nawet wątpić nie umiała. Każdy jéj wzrokiem, jéj głosem, jéj pieszczot obietnicami znęcony, upadał przed czarodziejką.
„Jednego z tych wesołych wieczorów, w których tysiące rzeczy niespodzianych na myśl i usta przylata, Zoe, śmiejąc się, mówiła, jak niegdyś sławna dworka Grecyi, że nie ma kogoby nie pokonała, kogoby nie spokusiła, gdyby nawet był Świętym. Poczęto śmiać się z niéj i zaprzeczać, a że najbliżéj w pamięci był pustelnik Martynian, wystawiono go Zoi jako niezwyciężonego. Zoe, która go widywała, a może tajemną czuła namiętność ku niemu, żywo i stanowczo zawołała, że obali jego cnotę i mieć będzie kochankiem.
— „To słoma! uśmiechając się rzekła: przytknąwszy ogień ku niéj, zapali się łatwo.
„I w téj chwili zabiera klejnoty swoje, bogate stroje, pasy, opony, wieńce, a wdziawszy na się odzienie żebracze, osłoniwszy twarzyczkę, w słotę i burzę, niepohamowana leci na blizką pustynię Martyniana.
„Przychodzi do chaty pustelnika, i prosi go płaczliwym głosem o przytułek; ten nie spodziewając się zdrady, otwiera jéj, przyjmuje, karmi, i dla osuszenia szat ogień rozkłada. Tymczasem Zoe zrzuca zmokłe łachmany, wkłada ukradkiem stroje przyniesione, i w całéj potędze wdzięków nachodzi na człowieka, który w ośmnastym roku począwszy pokutę bez grzechu, wszystek jeszcze płomień namiętności miał