Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/45

Ta strona została skorygowana.

37
SFINKS.

sze; wyrobiła je nowa era, nowe myśli, które wydęły i rozsadziły czaszkę.
— Być może, zadumywając się, odpowiedział doktor Fantazus. Ale Sokrates i Plato, Dyogenes nawet, o ile go sobie przypominam, mieli piękne i wzniosłe czoła.
— Łyse; ale u kobiet w starożytności czoło nie egzystuje.
— Po części jest to prawdą, tak pojmowali kobiecą piękność bez myśli. Ale nie sądź przecię, aby medale, mozaiki, posągi i t. p. pomniki, w konwencyonalnych zamykające się typach, były całą prawdą o starożytności. Ja, com tam był, widziałem piękne czoła żywe, których żadne nie unieśmiertelniło dłóto. Takiém było (darujcie! ale cóż poradzić przeciwko faktom?) czoło matki Nerona, choć na medalach niczém się ono nie odznacza, czoło bohaterki Lukrecyi (co za sprzeczności!) i matki Gracchów.
— Doktorze, doktorze! zawołał Tytus: wytłómaczże nam kiedy, proszę, co znaczy to twoje życie w przeszłości? Co znaczy często powtarzane: „Jam tam był”?
— Co? że tam byłem w istocie! odparł stukając laską o ziemię i strzelając oczyma stary.
— Ale jak?
— Poszedłem duszą i byłem.
— A! duszą przecię tylko! Myśmy tam w ten sposób wszyscy byli po trosze.
— O! nie tak! przerwał z uśmiechem Fantazus. Jam był inaczéj... Wiem — dodał, zastanowiwszy się — że ludzie mnie mają za szalonego; niech sobie gadają zdrowi. Ale powtarzam wam, wiem co mówię: świat przeszły jest jako był, żyje! Ja to wiem. Każdy kto do niego znalazł drogę, może tam pójść i zajrzeć.