Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/52

Ta strona została skorygowana.

44
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

i począł przewracać książki z rycinami, których tam było pełno. Przepyszne stare sztychy, dane przez doktora Jagusi dla zabawy i nauki razem, dla Mamonicza dostateczną były rozrywką.
— Co się stało z doktorem? spytał go Jan po nieprędkiéj chwili.
— Pojechał do chorego.
— Jest to rzecz osobliwsza, szepnęła Jagusia uśmiechając się: mojego biednego ojca wszyscy mają za obłąkanego; przecież gdy źle, każdy go zrozpaczony wzywa do siebie.
Kareta wioząca Fantazusa, zatrzymała się przed pałacem Ogińskich. Poważnie, powolnym krokiem wszedł dziwny doktor do salonu. Jedna lampa paliła się w alabastrowém naczyniu, blade rozlewając świało. Elwira chodziła żywo z rękoma założonemi, włosy miała rozrzucone, wzrok ognisty, na policzkach dwie plamy czerwone wypieczone; biała suknia pomięta okrywała ją, niedbale narzucona.
Doktor wstrzymał się w progu i spytał po francuzku:
— Byłem tu wezwany?
Usłyszawszy głos, kasztelanowa wzdrygnęła się, podbiegła, zaczęła przypatrywać się pilnie, potrzęsła głową, zdawała się rozpoznawać kogoś dawno niewidzianego i powątpiewać czy się nie myli.
— Kto pan jesteś? spytała z kolei.
— Doktor Fantazus!
— Doktor! ze śmiechem szyderskim podstępując ku niemu i wpatrując się w niego znowu, zawołała kobieta. Uleczże mnie z mojéj słabości... Nudzę się nudzę się, umieram, świat mi obrzydł... życie się wlecze! wszystko znajome, wszystko zużyte, bez wdzięku... a tu — wskazała na serce — czczość, tęsknica... rozpacz!...