Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/71

Ta strona została skorygowana.

63
SFINKS.

lonych drzew, uśmiechała się artyście. Była to jakby robota Greuza, co umiał tyle uczucia wlewać w głowy swoje.
Z malarni prowadziły drzwi do przechodniego pokoju i sypialni Jagusi; drugie z niego do bawialnego, niewielkiego, skromnego saloniku. Korytarz łączył tę część domu z kuchenką i gospodarskiemi kryjówkami.
Wielka klatka gołębi umieszczona u okna, aby łatwiéj ulatywać mogły, już tu wniesiona została, a biedne stworzeńka trzepotały się w niéj ze strachu, nie widząc w koło nikogo znajomego. U łóżeczka Jagusi był krzyżyk, palma i obrazek Świętéj Agnieszki, umyślnie zrobiony przez Jana, w ramkach snycerską robotą Tytusa.
W saloniku wszystko proste, czyste tylko i wdzięczne. Dwa obrazy, kopie starych, na dwóch ścianach, niewielki fortepianik przez ojca darowany, kanapka, krzeseł kilka, zwierciadło. Mały bronzowy sfinks, upodobany Janowi, darowany przez doktora także, leżał na komodzie dawnéj roboty, wysadzanéj drzewem różnokolorowém. Na niéj stała także przez ojca dana Jagusi szafeczka hebanowa, bursztynem, kością, miedzią i srebrem misternie wysadzana. Klejnot drogi, tak była wypracowana starannie; drobne jéj szufladeczki miały służyć Jagusi na schowanie robotek i listów. Z wierzchu leżał z kości słoniowéj zrobiony, zamyślony Amor, oparty na łuku, dumający zda się, co miał począć z sobą. Więcéj żadnych ozdób i świecideł: kilka wazonów ze staréj porcelany, firanki z białego grubego muślinu, pająk ze szkła i porcelany, kupiony przypadkiem, bo ich już wówczas nie używano, — oto i wszystko.