Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/88

Ta strona została skorygowana.

80
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

dzie się wkręci, i wszystko wie. Gdyby się nawet na nic więcéj nie przydał, należy go zawsze usunąć z liczby nieprzyjaciół, już i to wiele. Znajomość ta nie bez korzyści być może dla ciebie. Ale pilnuj się! bo lis chytrzejszym być nie może, ani złośliwszym nad Mruczkiewicza przy jego głupocie. Trzeba go ugłaskać i uśpić.
Jan westchnął.
— Do czegoż to się zniżamy! rzekł.
— Świat! życie — odparł Mamonicz — często nas zmusza do gorszego! cóż na to poradzić?
Gdy nasi dwaj przyjaciele idą daléj, w Mruczkiewicza pracowni wszystko do góry nogami. Mąż i żona stoją przeciwko siebie i rozprawiają. Ona trzyma w ręku część stroju, któréj się nie opisuje, on malsztok i pendzel.
— Da, co ich tu przygnało? pyta z domu Dubińska. Juścić nie prosta ciekawość, ani twoja robota serdeńko, bo Bogiem a prawdą bazgrzesz szkaradnie.
— Kochaneczko!
— Powszechnie gadają, da i ja mam oczy.
— Ale gadają przez zajzdrość.
— Ja bo i sama widzę, co do niczego niepodobne.
— Ale bo ty się kochaneczko nie znasz!
— Patrzaj-no go! Ja się nie znam? hę? spytała groźnie z domu Dubińska.
Jegomość przytulił uszy i szybko zaczął palić fajkę.
— A uważałeś asan (asan mówiło się w chwilach nieukontentowania), jaką to pańską ma minę ten chamski syn?
— Chyba hajducką.
— Albo Mamonicz! kuta bestya!
— O! znamy się, i nie damy się.