Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom I.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.

Broń wyrwał. — „Cóż wam? a macież wy Boga
W sercu? — Co, majstrze, przez jednego wroga
Chcecie nas wszystkich pogrążyć w nieszczęście?“
A Bartek na to: „Ty! — silne masz pięście,
Jak niedźwiedź — tylko, ha! krwi w tobie braknie,
A moja dusza krwi, oj, krwi tak łaknie!
Daj broń, ja krwi chcę!“

„Będzie ona, będzie! —
Odrzekł czeladnik — niechno po kolędzie —
Wytniem...“

Bartkowi ogień w oczach błysnął;
Cofnął się, rękę do czoła przycisnął,
Myślał i lico miał już spokojniejsze.
Choć myśli były krwawsze i straszniejsze:
„Ich wszystkich! — rzecze. — Chodź pomiędzy ludzi!
Kogo nie zbudzę ja, to Bóg przebudzi —
Wszystkich do trzech dni — ha, do tej roboty
Nie braknie u nas nikomu ochoty“.
— „To chodźmyż, majstrze! W Janusza gospodzie
I młódź i cechy zastaniem przy miodzie.“

Odeszli. — Ci zaś ani śnili o tem,
Jakim ich Bartek przywitać chciał grzmotem.
Oddani sobie stoją śród rozmowy.
Przerywanemi Oskar mówił słowy...
I znać, że miłość mieszał z tajemnicą,
Bo u niej bladło, to kraśniało lico;
Składała ręce, czasem przerażona
Drgnęła i jęk się wydzierał z jej łona;
Ale z czułością wtedy Oskar śpieszył,
Wieść zrywał krwawą i przelękłą cieszył,
I opowiadał — i tak zbył się wieści...
Mówi już czulej i gołąbkę pieści,
A tak miłością, znać, olśnił ją całą,
Że tylko dla niej Basi duszy stało,
Że, tym dniem pierwszym szczęścia wniebowzięta,
Jak anioł stoi, topiąc w nim oczęta
Pełne promieni... Myśli w niej nim wstaną,
Czuje, jak kocha i jak jest kochaną.