W całej historyi naszej literatury trudno znaleźć postać tak piękną i ze wszech miar sympatyczną, jak Mieczysław Romanowski.
Nie genialność, nie potęga zdolności stawia go wysoko, bo talent jego poetycki był średni — czar, który on wywołuje, polega na dziwnie harmonijnem zespoleniu się obywatela i patryoty z artystą, poezyi z życiem. W poezyach Romanowskiego brzmiała zawsze gorąca miłość do wielkich ideałów narodowych, tęsknota do jakiejś zawieruchy dziejowej, która miała zmienić istniejący porządek rzeczy i ideały te do rzeczywistości przywołać, a życie jego całe tak ściśle toczyło się torem głoszonych przez jego poezyę zasad, że, kiedy owa chwila przełomowa, jak się zdawało, nadeszła, on bez namysłu i bez wahania złożył je w ofierze na ołtarzu męczeńskim walk o niepodległość ojczyzny.
Urodził się w Żukowie, na Pokuciu, 12 kwietnia 1834 r. jako najmłodszy z pięciorga dzieci Erazma Romanowskiego i Agnieszki z Głowackich, dzierżawców Żukowa. Dom to był bardzo patryotyczny, to też młody chłopiec, od dzieciństwa już nasłuchawszy się opowiadań rodzicielskich o tem, jak być powinno kiedyś, zatapiał się marzeniami w promienną przeszłość i marzył o szczęśliwszej, bohaterskiej przyszłości.
Mówili dziecku prostemi słowy
Lub śpiewem rzewnej tęsknoty,
A nie wiedzieli, że mu do głowy
Już płynie marzeń rój złoty.