A opowiadał mi ojciec stary,
Matka mówiła najwcześniej,
Gdy płaczącego uczyła wiary,
A siostra śpiewała pieśni.
Mówili dziecku prostemi słowy
Lub śpiewem rzewnej tęsknoty,
A nie wiedzieli, że mu do głowy
Już płynie marzeń rój złoty;
Że, kiedy uśnie, śnią mu się męże
Skrzydlaci, niby anieli,
W zbrojach i hełmach, w dłoniach oręże,
Odziani w skrwawionej bieli.
I nie wiedzieli, kiedy zbudzone
Dziecko zapłacze, bywało,
Że mu się śniły bronie wzniesione,
Że padających widziało.
Utula z płaczu matka stroskana,
Cacka podaje do ręki;
Darmo — aż dziecku siostra kochana
Zanuci tęskne piosenki.
I uśnie dziecię, uśnie, jak ptaszę,
Gdy słowik w wieczór zanuci,
Aż mu się przyśnią orły, pałasze,
I na łóżeczku się cuci.
Nad łożem ojca kord wisiał krzywy;
Ku niemu zwraca oczęta,
Na licach uśmiech igra mu żywy —
I klaszcze w drobne rączęta.
O, sny me złote, o siostry pieśni,
Jakże mi tęskno za wami!
Czemuż tak często dziś mi się nie śni,
Że lecę między orłami?
Na mojej ziemi mnożą się groby,
Wróg coraz silniej uciska,
I wieją ciche pieśni żałoby,
A szabla jeszcze nie błyska.
Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom I.djvu/53
Ta strona została uwierzytelniona.