„Księże gwardyanie! — cechmistrz odpowiedział żywo —
Jeśli Korona wcześniej rozpoczęła żniwo,
To nie racya, by przeto my z pięścią za pasem
Czekać mieli, aż nam się coś upiecze z czasem.
Bóg widzi, jak nam ciężko sprawę tak odwlekać! —
Rwie się młodzież i czeladź, — z góry każą czekać! —
Rzeczcież wy co!...“ Lecz gwardyan tu mu przerwał mowę,
I położył rąk dwoje na cechmistrza głowę.
Potem dłoń mu do piersi przyłożył i rzecze:
„O, czuć, że ty ojczyznę miłujesz, człowiecze,
Toż siądź tu, — powiem tobie, co mię doszło wczora —
Siądź, cechmistrzu kochany! O, blizka już pora...
Nim się zmrożona trawa z pod śniegu rozwinie,
Dwernickiego z wojskami obaczy Wołynie!“ —
Na to Rudnicki, jakby piorun weń uderzył,
Powstał, otworzył usta, powieki rozszerzył,
Bladł, czerwieniał i w starca utkwił wzrok ognisty;
A ksiądz gwardyan wypruwał z pod habitu listy
I zamknął drzwi na klamkę i rzekł: „Czytaj, Wasze!...
Dwernicki! nasze wojsko! białe orły nasze...
I na Litwie się biją — pewne mamy wieści —
Tak, kończą się już, bracie, dni naszej boleści,
I znowu wobec świata narodem się staniem,
Jak niegdyś przed dzielnego Kościuszki powstaniem,
Pod którym ja służyłem“. — „Wy? — cechmistrz zawoła, —
Pod Kościuszką, z którego kraj dziś ma anioła
Tam w niebiesiech u Pana? Mnie było lat cztery,
Mój ojciec poległ wtedy między kosyniery,
Matka mię potem dała do mego rzemiosła
I umarła, — a dola aż tu mię zaniosła.“
„Służyłem, — rzecze starzec — o, pamięć ta boli:
Naczelnik z najlepszymi poszedł do niewoli,
Moja Polska rozdarta w troje od siepaczy,
To już mi nie zostało nic w mojej rozpaczy
Prócz Boga, klęczącego przed bolu kielichem,
I Jego męka i śmierć... i zostałem mnichem!“
Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom I.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.
V.