Więc konnica na klęczących goni,
Rąbie starców głowy, kłuje dzieci
A dzieweczka śród połysków broni
Stoi, lecz już żołdak na nią leci:
„Jezus-Marya!“ krzyknęła i czeka,
Lecz się w konia patrzy, nie w człowieka.
I pewniejsza, że swemi oczyma
Rychlej czucia dopatrzy w zwierzęciu...
Ostrogami party, koń się zżyma,
Skacze z jeźdźcem w bok, a szabla w cięciu
W głaz uderza... z szabli skry czerwone
Nad dzieweczką zbiegły się w koronę.
∗
∗ ∗ |
Tak, o Polsko, i od twego łona
Bóg odwróci rychło ostrza mieczy —
I ty, Polsko, staniesz podniesiona
Na szatanie, co cię dziś niweczy,
I ty głowę zetrzesz mu zdradziecką,
Ale czystą bądź, jako to dziecko!
1861.
Zbrojno stanęli na guzowskich błoniach,
Rokosz po jednej, król po drugiej stronie[1].
Już harcownicy skoczyli na koniach,
Już polska kopia w polskiej piersi tonie,
I szyszak[2] pęka pod ciosem na skroniach;
Mnogo dział śmiercią stąd i zowąd zionie —
Ach, brata wali każdy cios i działo —
Polsko, czyż innych wrogów ci nie stało?