bo:
Kto dzisiaj plonu spodziewa się z roli,
Nieraz go jeszcze serce tak zaboli,
Zwątpieniem zaćmi powieki.
W wierszu zaś p. t. „Cisza“ jednym z najwcześniejszych swych utworów, bo w r. 1854 napisanym, powiada wyraźnie:
Śpiewaku, tyś burzę zażegnać chciał precz.
Patrz, cisza nie wiedzie do celu, lecz wstecz!...
Szaleniec, kto zaraz po burzy chce burz,
Bo w sercu swem własnem utopiłby nóż.
Lecz kiedy skwar kwiaty do grobu już nagnie —
To chyba dziecina piorunów nie pragnie.
A równocześnie z tem pragnieniem budzi się w jego sercu jakieś tajemne przeczucie, że w tej oczekiwanej z tęsknotą burzy on sam padnie ofiarą. Już w r. 1855 zapisuje w księdze pamiątkowej ogrodu medyckiego te prorocze, niestety, słowa:
Po latach wielu — może z obcej strony,
Kiedyś cię tutaj znajdzie wieść skrzydlata,
Że w dzikiej walce... zaginął... szalony.
W trzy lata później myśl ta przeobraża się w jasnowidzenie poetyckie. Oto zdaje mu się, że przychodzi do niego śmierć w postaci pięknej dziewicy i chce lekkim, spokojnym skonem uwolnić go od bolów życia — a on jej odpowiada:
Niegdyś — rzekłem — niegdyś mi wróżono,
Że mą duszę weźmiesz z pola chwały.
Jeszcze nieba gromami nie płoną,
Czekaj jeszcze, piękny cieniu biały,
I na polu bitwy o mnie spytaj!
A śmierć zgadza się na to w milczeniu i odchodzi, mówiąc: „Do widzenia!“