Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/100

Ta strona została przepisana.

POPIEL   (po chwili namysłu). Ziemowit mąż dzielny;
Dam mu Kalinę. Jutro dzień weselny.
(Do rycerza).
Przywołaj Sępa.
(Do Świergonia).
Ty idź po Kalinę.
(Do drugiego rycerza).
Ty pójdź i policz wierną mi drużynę.
Zastaw im stoły, a nie szczędź napojów.
Dziś może koniec Popielowych bojów,
Niechże ucztują!
(Świergoń i rycerze odchodzą).
FUCHS.   Królu, wasi kmiecie
Biorą krzyż. Teraz i wy krzyż przyjmiecie.
POPIEL.   Czy krzyż, czy bogi ciosane z kamienia,
Wszystko proch; inny jakiś duch mi zmienia
Krew w lód. Jest w górze jakaś straszna ręka,
Która, gdy serce ściśnie, serce pęka,
Jest coś, duch jakiś, który mi nad głową
Zawiesza wszędzie straszne matki słowo;
Ale to nie krzyż, nie głaz. Wskaż mi boga,
Co mi niezłomność da i grom na wroga!
FUCHS.   Krzyż, pogromiciel krajów Żórawiowych.
POPIEL   (ze wzgardą).
Ha, tyś zapomniał, żem ja bił krzyżowych.

SCENA DZIESIĄTA.
(Ci sami; wchodzą: Bożenna, Kalina, Sęp i Rycerz).

POPIEL   (patrząc na Bożennę).
Matko, nie patrz tak groźno!
BOŻENNA.   Co wam dziecię
Zrobiło? Czego po Kalinę szlecie?
Ma paść? — Ach, jeśli jej krew ujrzą nieba,