ADELA. Waż twe słowa.
PIAST. Pozwólcie odejść!
ADELA (do siebie). O! upokorzenie!
Więc błagać?... Wstydu spalą mnie płomienie.
(do Piasta).
Ha! błagam ciebie! Weź dziewczę dla syna,
A daj nam pomoc... Warta jej Kalina;
I moja prośba — prośba twej królowej...
Starcze, spuść oczy! Ach! przed temi słowy
Do piekła uciec... (Po chwili).
Milczysz? mów-że przecie!
PIAST. Jakiej pomocy wy odemnie chcecie?
ADELA (z goryczą).
Raczyłeś spytać mnie na domiar wzgardy?
Więc słuchaj moich słów i nie bądź twardy.
Wiem, jak stoicie. Ty wiesz, jak my stoim —
Ty nas ocalić możesz z synem twoim!
Z Zbigniewem trzymać nie chcecie, bądź z nami!
Niech syn twój pójdzie na stryjów z kmieciami,
A dziś mu jeszcze wyprawię wesele.
Cóż, milczysz, starcze?
PIAST. Dajecie za wiele.
ADELA. Szydzisz?
PIAST. Nie szydzę z nieszczęścia.
ADELA. Szalony!
PIAST. Pójdę synowi innej szukać żony.
ADELA (rozkazująco).
Nie pójdziesz!
PIAST. Pani, gdyby ta Kalina
Była sierotą biedną, tobym syna
Przeklął, jeśliby nie chciał jej poślubić.
Lecz dziś — wybaczcie! — nie wolno mi gubić
Cześci mej własnej i mego dziecięcia.
Szukajcie, pani, tej królewnie księcia;
Dla niej my waszych nie podeprzem zbrodni.
Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/105
Ta strona została przepisana.