Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/110

Ta strona została przepisana.

ADELA   (z przerażeniem.) Precz! precz! Ja się ciebie boję!
Tyś czart; zaczekaj! Jeszcze życie moje
Czarne... Ach! jakaż to droga daleka
Na tamtą stronę. Stój! jeszcze Bóg czeka,
I krzyż wie, że ja taką iść nie mogę...
(Wpatrując się w krzyż.)
Krzyżu! o!...
FUCHS.   Pani, zbudźcie się, czas w drogę!
ADELA.   Precz! precz, szatanie!
FUCHS   (z rozpaczą.) Okropna godzina.
ADELA.   O, nie! nie na mnie samej cięży wina!
Ty wraz z twoimi truliście mi życie,
Otruta, trułam... Pomnisz ty przybycie
Króla Popiela?... Jam w zamku siedziała
Nad krosienkami, czysta jak kwiat, biała.
To było wczoraj, ty stałeś koło mnie;
Ha! czy ty pomnisz to, coś mówił do mnie?
O, gdziem ja teraz? Wróć mi moje wczora!
Wróć mi, szatanie!
FUCHS.   Właśnie teraz pora
Wyrzekać na mnie i tonąć w rozpaczy.
ADELA.   Czemużeś uczył, że mi Bóg wybaczy
Waśnie i mordy? Kłamałeś, jak żmija!
Zginąć ten musi, kto ludzi zabija.
Nie bierz mnie jeszcze, jam nie oczyszczona.
FUCHS.   Z was, pani, mówi Popielowa żona,
W pół spoganiona, jęcząca bez skruchy.
ADELA.   Na wszystkie moje modlitwy Bóg głuchy!
(Wpatrując się w krzyż.)
Krzyżu! o!
FUCHS.   Pani!
ADELA   (z rosnącą nieprzytomnością.) Piekło się otwiera...
Umrzeć? Szczęśliwy, kto w Bogu umiera...