Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/112

Ta strona została przepisana.

POPIEL   (dobywając miecza.)
To już ostatnia zdrada; pęknij, serce!
(Do Adeli.)
Stój, albo mieczem łono ci przewiercę,
Gadzino podła! O bogi, to pali
Mocniej od ciosów waszych. Więc na fali
Czółna ty czekasz, gdy śmierć na mnie bieży?
Niechże ci wszystka krew na twarz uderzy,
Wszystka wylana krew przez ciebie, żmijo!
(Do Fuchsa.)
Mędrku, gdzie duchy ojców moich żyją?
FUCHS   (tonem pewnym.)
Goreją w piekle, jeśli nie ochrzczeni.
POPIEL.   Ty wyratujesz ich krzyżem z płomieni,
Bo mnie nie gorzeć tam, gdzie ojce gorą.
(Wtrącając Fuchsa w okno.)
Precz! za stryjami moimi w jezioro!
(Do Adeli.)
No, czas i tobie pomyśleć o zgonie.
Pokąd cię mogły strzedz te krwawe dłonie,
Strzegły tak wiernie, że im żal tej straży
Po twojej zdradzie. Nie zagospodarzy
Po mnie nikt twojem sercem; zginiesz ze mną!
ADELA   (klękając.)
A syn? Miej litość nad nim i nademną!
POPIEL   (ponuro.).
Nie mam dlań państwa. Spiesz się! Chwile drogie.
ADELA   (idzie ku oknu i cofa się nagle.)
Na Gople fala grzmi; ja tam nie mogę...
Królu, litości!... A jeśli jej w łonie
Nie masz, to naucz ty mnie, jak się tonie
W grób... Ach! pod grobem piekło się odsłania!
POPIEL   (spokojnie.)
Dziwna! Ty jeszcze lękasz się skonania?
Jużbyś w grób trafić mogła bez pochodni.
Stań więc i policz sobie, ile zbrodni.