Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/12

Ta strona została przepisana.

SZCZERB.  Po wojnie na wiec zwołamy gromady,
Zawezwiem króla, niechaj się przekona,
Że równo z kmieciem i rycerskie łona
Cenią wiec.
PIAST.  Lecz to po wojnie się stanie.
BRONA.  Oby nam poszło bez krwi wiecowanie!

SCENA CZWARTA.
(Ci sami; wchodzą: Bożenna, Kalina, później Ziemowit.)

PIAST.  Ot, matka.
KALINA.  Matko, Piast i wojewody.
BOŻENNA.  Cóż? Mocno, słyszę, utyskują rody
Na mego syna?
PIAST.  Krzywda nam się staje:
Król łamie nasze odwieczne zwyczaje;
Za miecze, za chleb, za daniny z roli
Zabrania wiecu nam i naszej woli.
BOŻENNA.  O, nie tak, Piaście, odmień twoje słowa!
Nie mów: „król łamie“, lecz powiedz: „królowa!“
Ach, wojewody, strzeżcie wy mi syna!
I mnie i sobie. Już mu psuć zaczyna
Ta Niemka serce. I ty, Piaście stary,
Bacz, czy nie myśli król odmienić wiary!
Straszny czar, Piaście, ta Niemka ma w dłoni!
Patrzaj, odemnie czasem król już stroni,
Jakby w mych oczach nie widział, żem matka!
PIAST.  Jak strzeglim, strzedz go będziem do ostatka;
Może nam za to z karku spadną głowy.
BOŻENNA  Smutek cię uczy takiej smutnej mowy.

(Ziemowit wchodzi; postrzegłszy Bożennę i Kalinę, staje i odpina bursztyny z hełmu)

KALINA.  Matko, Ziemowit idzie.