Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/21

Ta strona została przepisana.
SCENA SIÓDMA.
(Komnata w zamku; pośrodku drzwi, z boku mniejsze.)
(Bożenna, Kalina z wieńcem.)

BOŻENNA.  Uplotłaś wieniec?
KALINA.  Piękny, spojrzcie sami!
Lecz — co wam, matko? Wyście znów troskami
Okryli czoło. Może z mojej winy?
BOŻENNA.  Miałam sny. Pójdźmy z wieńcem do gontyny[1]!
Śniłam, żem perły liczyła na sznurze:
To łzy —
KALINA  (wesoło).Ja o tych perłach wam powróżę.
BOŻENNA.  Ty?
KALINA  (poważnie). „Gdzie Kalina?“ „Poleciała w gaje!“
A kiedy wróci, to matka połaje;
Powie, że pusta z Kaliny dziewczyna —
I rozpłacze się swawolna Kalina.
A co? wszak perły znaczą łzy?
BOŻENNA.  Psotnico!
KALINA.  Matka płaczącą pocałuje w lico —
I będzie dobrze.
BOŻENNA.  Nie mów tak, Kalino!
Sny ku nam z nieba wysokiego płyną;
Łaska to bogów ostrzega nas niemi.
Śniłam, że duchy snuły się po ziemi,
Jęcząc. Nad Gopłem jam siedziała smętna,
A woda była szumiąca i mętna.
Cała zaś nasza lechowa rodzina
Szła po tej wodzie obok mego syna
Ku mnie. Na królu były znaki krwawe,
Z niebios słyszałam przekleństwa i wrzawę,
A ci wśród wrzawy po tej mętnej fali
Szli i w ciemności, jęcząc, upadali,
A potem upadł Popiel.

  1. Nazwa świątyni u pogańskich Słowian.