Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/23

Ta strona została przepisana.

O, ja was czuję, ja znam wasze drogi —
Ale mocniejsze od was moje bogi!
Pójdźmy, Kalino!
(Kalina i Bożenna odchodzą).

SCENA DZIEWIĄTA.
(Adela, pater Fuchs.)

ADELA.  Ta pilnie nas strzeże.
Starych jej oczu nie uszli rycerze;
Drugi raz większej potrzeba baczności.
FUCHS.  A cóż król? Jeszcze trwa w pogańskiej złości?
ADELA.  Na teraz jeszcze zabiegi daremne.
Litość w nim budzi to pogaństwo ciemne;
Nawet go płacz mój poruszyć nie zdołał.
FUCHS.  Co? Więc już wojnę po kraju obwołał?
ADELA.  Posłowie nadto spóźnili się w drodze —
FUCHS.  To źle! Lecz stójcie — ja sposób znachodzę
Nowy — tylko się nie strwożcie, królowo!
ADELA.  Jaki?
FUCHS.  Posłowie stryjom rzekną słowo,
Ci skrewią — a król będzie zwyciężony.
ADELA.  I ty to mówisz do królewskiej żony?!
FUCHS.  Do chrześcijanki. Ktoż legnie? Poganie.
A, choć zwyciężon, król królem zostanie,
Tylko krzyż przyjmie i lennictwo nasze.
ADELA.  Straszną ty do ust przybliżasz mi czaszę,
Lecz ją wypiję, jeśli to nas zbawi.
FUCHS.  Za to Germania was pobłogosławi.
Teraz rycerzy wpuśćmy już! (Otwiera małe drzwi.)