Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/32

Ta strona została przepisana.

(Do braci.)
Spuśćcie broń, oni śmierci pragną szczerze!
Piękniby byli z ludzi tych rycerze.
Chcecie moimi zostać rycerzami?
ŚW. METODY.  My rycerzami Chrystusa. Bóg z wami!
ZBIGNIEW.  Czegoż tu chcecie? Czy was Zaodrzanie
Słuchać nie chcieli?
DYAKON.  O, tam, możny panie,
Niema już komu słuchać. W głębi borów
Ludzie, a zgliszcza już tylko ze dworów.
ZBIGNIEW  (do siebie).
Okropna to wieść!... Dla mnie w niej przestroga:
Z Niemcem w rodzinne gniazdo ściągam wroga;
Lud kiedyś za to będzie kląć mi srogo. —
Stało się... (do św. Metodego)
Idźcie w bór, a potem drogą!
Od pól tam będzie stary dąb u zdroju;
Tam nas czekajcie!
Ś. METODY.  Zostańcie w pokoju!
(Odchodzi z Dyakonem.)
ZBIGNIEW  (do braci).
Trzymajcież słowa, bo piorun nad nami!
(Słychać rogi bojowe.)
Cyt!... Idźcie teraz skryć się za drzewami,
A ja stąd bitwę przeglądnę! (Książęta odchodzą na lewo)

SCENA PIĄTA.
(Zbigniew, Gniewosz.)

ZBIGNIEW.   Mój stary,
Wiesz ty, jakiej są ci młodzieńcy wiary?
Wiesz, że ich wiara śmierci szukać każe?
Słuchajże, ja im Popiela pokażę,
Aby zabili go! Oni tą drogą
I mnie usłużą i śmierć znaleźć mogą.