Kto skonał, temu na pierś rzucą ziemi
I płaczki w chatach zanucą mu żale,
Wy zwyciężajcie tam lub gińcie w chwale!
ZIEMOWIT (wpatrując się w Mirosza).
Starcze, niech duch twój na mnie teraz spłynie!
Jak ty, za prawa i Ziemowit zginie.
POPIEL (oparty na mieczu patrzy ponuro w ziemię, potem ogląda miecz).
Ileż krwi, starcze, było w twojem łonie!
Już z niej w krwi wrogów myłem miecz i dłonie
Tak, że, zbudzony, tybyś sam przyklasnął...
Czemuż ja widzę tę krew, gdyś ty zasnął
I nie wiesz, jak mię rana twoja boli
W piersi?... O, straszna to igraszka doli!
Co? Czy ty, trupem padając na ziemię,
Twe życie na mnie zwaliłeś, jak brzemię,
By mnie zgnieść? Twojej mogiły noc głucha...
Nie, ona, starcze, nie śćmi mego ducha!
Jam żyw — potężny! Przed chwilą tysiące
Wiodłem za sobą na groty sterczące,
Szerząc śmierć... Czemuż ty jeden się we mnie
Budzisz i wołasz o życie daremnie,
Gdy już się stało to, co już się stało?
Precz. ty, do pochwy z twoją smętną chwałą!
Dość! Wszak stryjowie moi, jak mróz chłodni,
Stokroć się krwawszych dopuszczają zbrodni
I są spokojni... mnie wiecznież w tę stronę