Ale od dziecka śród twego narodu
Przebywam.
POPIEL. Z oczu widno ci, rycerzu,
Że musisz wilcze serce mieć w puklerzu.
CZORCZ. Świeżem zwycięstwem jeszcze wzrok mój płonie.
Lecz, królu, ja tu z inną wieścią gonię:
Lud oburzony śród pobojowiska
Mówi o wiecu. Strzeż się, burza blizka!
POPIEL. Gdzie oni?
CZORCZ (pokazując na lewo). Patrz! Tam.
POPIEL. Giń twą własną bronią!
CZORCZ (konając). Szukaj ty sprawców — ja tylko ich dłonią!
POPIEL. Skonał!... O bogi, patrzcie! Ludzie sami
Uczą mnie ręce hartować mordami
I krwią. Zatwardnij-że ty, serce, w łonie
I nie jęcz, kiedy te żylaste dłonie
Będą pracować dla królewskiej doli
Żelazem!
Św. METODY. Pokój ludziom dobrej woli
I tobie, królu.
POPIEL (wpatrując się w obu). Ktoście wy, młodzieńce?
Ty szydzisz ze mnie, a dziewicze wieńce
Lepiejby tobie do lica przystały,
Niż to szyderstwo. (Pokazując Czorcza.)
Tam pojrzyj, zuchwały!
To jest mój spokój!
Św. METODY. Tu trup? Wielki Boże!
Upadł z twej ręki, i niewinny może?