Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/40

Ta strona została przepisana.

Ale od dziecka śród twego narodu
Przebywam.
POPIEL.  Z oczu widno ci, rycerzu,
Że musisz wilcze serce mieć w puklerzu.
CZORCZ.   Świeżem zwycięstwem jeszcze wzrok mój płonie.
Lecz, królu, ja tu z inną wieścią gonię:
Lud oburzony śród pobojowiska
Mówi o wiecu. Strzeż się, burza blizka!
POPIEL.   Gdzie oni?
CZORCZ   (pokazując na lewo). Patrz! Tam.

(Popiel idzie ku wskazanej stronie. Czorcz dobywa miecza i chce go przebić. Popiel odbiera mu miecz i przebija go.)

POPIEL.   Giń twą własną bronią!
CZORCZ   (konając). Szukaj ty sprawców — ja tylko ich dłonią!
POPIEL.   Skonał!... O bogi, patrzcie! Ludzie sami
Uczą mnie ręce hartować mordami
I krwią. Zatwardnij-że ty, serce, w łonie
I nie jęcz, kiedy te żylaste dłonie
Będą pracować dla królewskiej doli
Żelazem!

SCENA DZIEWIĄTA.
(Popiel; wchodzą: św. Metody i Dyakon)

Św. METODY.   Pokój ludziom dobrej woli
I tobie, królu.
POPIEL   (wpatrując się w obu). Ktoście wy, młodzieńce?
Ty szydzisz ze mnie, a dziewicze wieńce
Lepiejby tobie do lica przystały,
Niż to szyderstwo. (Pokazując Czorcza.)
Tam pojrzyj, zuchwały!
To jest mój spokój!
Św. METODY.   Tu trup? Wielki Boże!
Upadł z twej ręki, i niewinny może?