Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/56

Ta strona została przepisana.

Patrz, i mnie boleść na próchno spaliła!
Za łzy niewinnych, za uciski srogie,
Dziś ja, królowa, przekląć tylko mogę,
Lecz jeszcze czekam!...
PIAST.   Okropne czekanie!...

SCENA DRUGA.
(Świergoń i zbrojni wpadają w drzwi.)

RZEPICHA.   Możni bogowie!
ŚWIERGOŃ.   Jesteś, rokoszanie!
Piaście, myślałem, żeś mądrzejszy przecie.
Trudnoż ci było skryć się między kmiecie?
Lecz kiedyś w domu, pójdź z nami do dworu!
Tyś zbrojny? Radzę, nie staw nam oporu —
To darmo!
PIAST   (wstrząsając szablą). Zbliż się, gdy cię łeb twój łechce!
ŚWIERGOŃ.   Słyszycie? Ja go wzywam, a on nie chce
I grozi. Świadczyć będziecie królowi.
ZIEMOWIT   (dobywając szabli).
Ojcze, ja zmiotę łeb temu Świrkowi.
PIAST.   Cicho!
ŚWIERGOŃ.   Ha, tobie upór rośnie z laty?
PIAST.   Mnie wstyd, żeś ty, psie, wyszedł z kmiecej chaty,
I gniazdo kalasz.
ŚWIERGOŃ   (do zbrojnych). Weźcie ich!
BOŻENNA   (uderzając Świergonia w głowę kądzielą). A wara,
Zbóju! Tu matka jest, królowa stara!
Znaj cześć należną dla matki-królowej!
Teraz mi precz stąd, ty czarcie grodowy,
A jutro kije czekają cię w grodzie!

(Świergoń i zbrojni odchodzą.)