Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/59

Ta strona została przepisana.

Dziś ci już matka ojca nie poświęci,
Nie — raczej zniszczy to, co mu zagraża.
FUCHS.   Przebóg! Pogaństwo wasze mnie przeraża.
Niczemże dla was święte krzyża sprawy?
ADELA.   O, Popiel musi zaniechać wyprawy...

(Sługa powraca ze dzbankiem wody; Fuchs daje skinienie piastunce i chrzci dziecko.)

FUCHS.   Królowo, syn wasz już w Pańskim kościele.
Niechże wam rośnie, a w stróżu aniele
Niech przewodnika ma na drodze sławy!
ADELA.   Bóg zapłać! (Słychać rogi.)
Biada, że mi wśród tej wrzawy
Ochrzciłeś syna; złe to jest wieszczenie!
FUCHS.   To znak, że wsławi się to pokolenie
Miecza i krzyża nieprzepartą siłą.
ADELA.   Proś, starcze, Boga, aby to znaczyło!
Lecz ja się lękam, że się zemści wina.
Krew my tu sieli, a moja dziecina
Sierotą może będzie za dni parę.
FUCHS.   O pani, miejcie w przyszłość lepszą wiarę!
ADELA   (w zamyśleniu).
Jeśli nie wstrzymam króla, wezwę Piasta;
On prawy, — stróżem uczynię go miasta,
A matkę króla stróżem mego syna.
To nas ocali... Przeklęta godzina!...
Czemużem pierwej trwogi tej nie znała?
Trzech jam tu stryjów najzawziętszych miała, —
Trzech w mojej ręce wszechwładnej, jak w klatce!
I wypuściłam... Teraz króla matce
Muszę całować ręce, nim król wróci.
FUCHS.   Jakże daremnie wasza pierś się smuci!
Ale cyt, król tu idzie z Zaodrzany.

(Adela, Fuchs, sługa, piastunka spiesznie usuwają się w bramę.)