POPIEL. Za chwilę ruszym, a tyś zadumany!
Czuj zemstę, jak ja, będzie ci weselej!
Stryjowie z Niemcy jedną sprawę mieli;
Jedną, Żórawiu, na mnie i na ciebie.
ŻÓRAW. Inny świat, królu, gdy słońce na niebie,
A kiedy księżyc. Księżyc zawsze smętny.
POPIEL. O cyt, mój ptaku, czekaj, ja pamiętny,
Pójdziem! — Lecz — patrzaj, co się u mnie dzieje!
ŻÓRAW. Czekam, mój królu, bo żywię nadzieję.
Lecz mam być szczerym?
POPIEL. Mów!
ŻÓRAW. To zamięszanie
Ty sam sprawiłeś.
POPIEL. Dosyć, Zaodrzanie!
Inni przelali krew za taką mowę.
Pod sąd przedwiecznych oddam moją głowę
I nie dbam, jaka spotka mię tam dola,
Ale tu musi dziać się moja wola.
Ta ziemia, w plemion rozdarta kawały —
Niesforne rody, wojewodów działy,
Słuchaj, to wszystko w kupie miecz mój trzyma!
Niech co chce będzie, — innej drogi niema:
Lub król po Łabę — lub trup będzie ze mnie!
Jam się nie zrodził na ziemi daremnie,
I wiem, dlaczego bogi moc mi dały.
Gdzie jest Ziemowit?
ŻÓRAW (po chwili wahania). Poszedł szukać chwały
U nas, w Zaodrzu.
POPIEL. Cóż tak ważysz słowa?
Poszedł? to dobrze; jedna harda głowa
Może tam zginie bez mojej przyczyny.
Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/60
Ta strona została przepisana.
SCENA CZWARTA.
(Popiel i Żóraw wchodzą.)