Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/63

Ta strona została przepisana.

Sierotą dziecko, a i wam, królowo,
Na stare lata chce odjąć dłoń syna!
Błagajcie wy go, niech nie rozpoczyna
Wojny z stryjami w takiej ciężkiej porze!
BOŻENNA   (podnosząc Adelę).
Powstań, synowo! Widzę, na tym dworze
Za każdym wiatrem obyczaj się zmienia.
Niedyś ty lałaś olej do płomienia,
Dziś przeciw niemu rady szukasz we mnie.
Synu!
POPIEL.   O matko, żądajcie odemnie
Krwi, a ja wszystką wytoczę przed wami —
Lecz nie żądajcie zgody ze zdrajcami!
Matko, kto gady przyciska do łona?
BOŻENNA.   Wszakem ja ciebie tuliła w ramiona,
I chodzę żywa. Równe wasze winy.
POPIEL.   Matko, jam nie dał do zdrady przyczyny.
BOŻENNA.   Przebacz im — niebo zbrodniom twym przebaczy!
POPIEL.   A zbój nasłany nic u was nie znaczy?
Nie, tu do zgody zaparte już drogi!
BOŻENNA.   Ha, więc wyrocznię spełnią na was bogi.
POPIEL.   Nie spełnią na mnie.
BOŻENNA   (ze smutkiem). Widzę ród lechowy
Spieszący raźno pod ów dzień gromowy,
Którym mu święte zagroziły bogi.
Idźcie! Was matka nie zawróci z drogi,
I nie przeżyje was. Ale ta wina
Z pomstą ci kiedyś zwali się na syna.
Poczciłżeś bogów za dziecko w gontynie?
POPIEL.   Pamiętam o tem i wielkie uczynię
Bogom objaty i wieszczków obdarzę.
(Ze zgrozą do siebie.)
Przekleństwo! Święty zwyczaj u nas każe
W taki dzień wszystkich krewnych w dom zaprosić.