Jeśli doń teraz weźmiemy się szczerze,
W lot go porzucą kmiecie i rycerze —
ZBIGNIEW. Ha! więc się bierzmy. (Klaszcząc w ręce.)
Gniewoszu, pójdź stary.
Cóż tam w Kruszwicy?
GNIEWOSZ. Źle, nie mamy wiary.
Rycerzy starszych będzie nieco z nami,
Z kmieci nikt.
ZBIGNIEW. A Piast? Mówiłżeś z kmieciami?...
GNIEWOSZ. Czart chyba czego dopatrzy im z twarzy.
Kmieć sobie króla i was lekko waży.
Może na własną rękę pocznie boje.
ZBIGNIEW. Na własną rękę?... Nie złe wieści twoje; —
I lekko waży?... To znak, że ostrożny;
Za to otwartszym był tam panek możny.
A wiesz, gdzie nasi bracia się udali?
GNIEWOSZ. Wiem.
ZBIGNIEW. Pomnisz? oni kmieci uciskali —
GNIEWOSZ. Tam lud gotowy.
ZBIGNIEW. Idźże tam, Gniewoszu.
WYŻYMIR. Skoro tam błysną płomienie rokoszu,
My na Popiela!... Czarci pomysł, bracie.
ZBIGNIEW. A więc już całą rzecz gotową macie.
U tych, co teraz u króla w gościnie,
W trzy dnie najdalej rokosz się rozwinie;
My go przeniesiem w Popiela dzierżawy.
WYŻYMIR. Bądźże ty wodzem tej naszej wyprawy.
ZBIGNIEW. Czemuż nie Jaksa?...
JAKSA. Ja walczę pod wami.
ZBIGNIEW. Czynię, co wy mi polecacie sami. (Odchodzą.)
Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/69
Ta strona została przepisana.