Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/77

Ta strona została przepisana.

(Do Popiela.)
Ci trzej z kmieciami zmowę na nas czynią;
Jutro ich musisz uprzedzić żelazem.
BOŻENNA.   Wyżymir dumny był, a Zbigniew głazem.
Lecz Jaksa szczere serce miał dla rodu.
Jeśli go niema, to nie bez powodu;
Tamci dwaj pewnie chwycili go w szpony.
Pomnę, Wyżymir jak dzik zapieniony
Na mego męża rzucał się, bywało.
Ha! znać chcą bogi, aby to się stało
Co raz wieszczono o Lechowym rodzie.
WŁADYSŁAW.   My ich, bratowo, nakłonim ku zgodzie.
ADELA   (do Bożenny.)
Nie wspominajcie dziś tego wieszczenia.
BOŻENNA.   Przecież dwa ono strzegło pokolenia
Od waśni i krwi; niechże i was strzeże!
POPIEL   (do siebie).
O! piekło —
ADELA   (do króla). Patrzaj, Władysław już bierze
Czarę; idź nalej matce i Kalinie!
POPIEL   (ze zgrozą.)
Ha! już?
ADELA.   Gołębiu!
POPIEL   (nieprzytomnie.) Słyszysz, na głębinie
Zawrzały wody; fala zapieniona
Odrzuca w niebo szare dwa imiona.
ADELA.   Milcz!
ZIEMOMYSŁ   (do Wrocisława pokazując królewską parę).
Młoda para, wielce sobie radzi;
Król ciągle z żoną rozhowor prowadzi.
WŁADYSŁAW.   Nalejcież miodu! A kędyż dziecina?
Lech tu panował, Lechem nazwiem syna.

(Adela nalewa stryjom, Popiel Bożennie i Kalinie.)