WROCISŁAW (załamując ręce.) A tam moja żona!
POPIEL (przychodząc do siebie.)
Struciście! Każdy za chwilę tu skona.
Lecz moje serce dłużej nie wytrzyma,
Byście mi gaśli jak psy przed oczyma,
Bez walki mieczem. O, moi stryjowie,
Ten jad nie wylągł się w Popicla głowie,
Ten jad... ja chciałem stoczyć z wami boje,
Ten jad... nie tknęły go się ręce moje,
Gińcie rycersko!
Oto macie miecze!
Uderzcie! We mnie jest serce człowiecze,
Jest krew, miecz ostry wejdzie w piersi moje.
Do zemsty! Was trzech... ja sam jeden stoję!
Nie gińcie! wstańcie! ja chcę walczyć z wami!
Stało się! wszyscy cichemi trupami...
Czemuż trupami są... i tak wytruci?!
(Porywając Wrocisława za rękę.)
Wstań ty! ha! nic już ciebie nie ocuci?
O!... (rzucając miecz.)
Precz!
BOŻENNA (nieprzytomnie.) Czy to syn?
POPIEL. To ja!... a tam wrogi!
Z poza chmur na mnie nie patrzyły bogi
Oczyma słońca... Tak na twego syna
Wielkość lechowa składa się rodzina.
BOŻENNA (przychodząc do siebie.)
Kalino!
KALINA (u nóg Bożenny.) Matko, ja tu, przyjdź do siebie!