Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/81

Ta strona została przepisana.

BOŻENNA.   Tyś tu? Oni mi nie otruli ciebie?!
Cha! oni mogą truć nawet oddechem,
Cha! cha!...
KALINA.   Nie śmiej się takim strasznym śmiechem!
Pójdźmy stąd, matko!
BOŻENNA.   (chwytając Kalinę za rękę). Czekaj! Mnie się marzy,
Że jasny piorun w mych piersiach się waży,
I pyta: którą pierwej strzaskać głowę?
POPIEL.   Matko, daremnie! Twoje piorunowe
Słowo nie zbudzi tych. Zostaw nas w ciszy!
BOŻENNA.   Ale mnie niebo, święte niebo słyszy,
I ty usłyszysz mnie przeklinającą.
Przeklinam za krew Mirosza gorącą!
Przeklinam za krew i niedolę kmieci!
Przeklinam! słyszysz? klątwa moja leci
W niebo; ha! teraz za tych klnę trzykrotnie:
Zgiń! zgiń! zgiń!
ADELA.   Królu, słowa te przelotnie
Wiatry z mgłą razem w pustynie rozwiały.
BOŻENNA.   O! nie, nie! święte nieba je słyszały.
Jeszcze raz klnę wam: klątwa wam obojgu!
Nie! i synowi waszemu! wam trojgu!
(Do Adeli).
Drgnęłaś, gadzino? ha! trafiłam w ranę?...
Niech liczko syna twojego rumiane
Zżółknie od twojej piersi jadowitej!
Niech mrze! konając, niech ócz swych błękity
W twe oczy, w serce twe wpoi wyrzutem,
Że mrze, bo mlekiem karmisz go zatrutem!
Słyszysz? Przeklinam. (Odchodzi z Kaliną).

SCENA SZESNASTA.
(Adela, Popiel, później Świergoń).

POPIEL.   Coś tak zadumana?
Czy lęk cię zbiera? orlico! dziś zrana