Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/82

Ta strona została przepisana.

Ja tak dumałem... O! o! ktoby wiedział,
Jaki od rana do wieczora przedział,
Pragnąłby, aby wiecznie było rano.
Stało się! ze snu ci już nie powstaną;
Nie wzniosą noża, by pierś moją przeszyć.
Pójdźmy zdobytą potęgą się cieszyć!
Twój mąż spotężniał jak bóg!
ADELA   (ze zgrozą). Nie mów dalej!

(W chodzi Świergoń i postrzegłszy trupów, cofa się).

POPIEL   (do Świergonia).
Co drżysz? Czy z piekieł czarty cię wygnali,
Żeś taki blady?
ŚWIERGOŃ.   Królu! wieść przynoszę:
W ziemiach tych trupów wybuchły rokosze,
A Zbigniew, Jaksa i Wyżymir w troje,
Wczoraj napadli, królu, ziemie twoje.
ADELA   (z przerażeniem).
Syn mój!... Popielu! Zbieraj zastęp zbrojny!
Idź, morduj!... Jakżeś piekielnie spokojny,
Czy chcesz, bym ja ci zbierała rycerzy?!
POPIEL   (do Świergonia).
Idź! Niech straż w rogi na basztach uderzy,
Z Zaodrzanami niechaj Żóraw staje!
Żyw nie wychodzi, kto w Popiela kraje
Wszedł, bo gdzie Popiel jest, tam i zniszczenie.
ADELA.   A gdzież mnie, królu, wyznaczysz schronienie?
POPIEL.   W goplańskiej baszcie.
(Do Świergonia).
Tych każ mi obwiesić,
Którzy nie staną, lub zechcą bunt wskrzesić.
(Odchodzą).

KONIEC AKTU TRZECIEGO.