Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/85

Ta strona została przepisana.
SCENA TRZECIA.
(Żóraw, Jarosz, Kraska, Rycerz.)

KRASKA.   Więc książąt samo rycerstwo obiera?
Cóż kmiecie?
RYCERZ.   Milczą.
KRASKA.   Milczą, mówisz, kmiecie?
Idźcie; przy dębie tam króla znajdziecie.
On tam od wieszczków czeka odpowiedzi.
(Rycerz odchodzi.)
RYCERZ.   Przekleństwem matki król wielce się biedzi;
Chciałby moc jego złamać objatami.
Mówią, że ciągle otoczon duchami
I nie ma chwili spokojnej.
KRASKA.   To brednie.
JAROSZ.   I o lechowym rodzie przepowiednie
Chciałby u bogów na jakiś czas wstrzymać.
KRASKA.   Głupstwo! Kto mądry, będzie ziemie imać.
(Do Żórawia).
I cóż, Żórawiu? Dziwny czas nastaje.
Ot, wiesz co, bracie! Przemysława kraje
Do wzięcia łatwe; idź z Zaodrzanami.
ŻÓRAW.   Krasko!
KRASKA.   Powitajże nas książętami.
JAROSZ   (podając rękę).
Uderz! Na szczęście i wam i nam bracie!
ŻÓRAW   (dobywając miecza).
Podli!
KRASKA   (zmieniając ton).
To stałość! O, wy się nie dacie
Zwieść. Podaj rękę! żar przetrwałeś srogi.
My cię kusili. Lecz teraz niech wrogi
Drżą, gdy trzej tacy wierni Popielowi.