Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/86

Ta strona została przepisana.

ŻÓRAW.   Słuchajcie, ja was nie wydam królowi,
Ale przy cieniu zdrady pomorduję!
KRASKA   (z przerażeniem).
Król!

(Żóraw, Kraska, Jarosz usuwają się i stają na stronie).
SCENA CZWARTA.
(Ci sami; wchodzi Popiel, nie patrząc na rycerzy).

POPIEL.   Jeszcze moim świat; jeszcze go czuję
Pod stopą. Jutro bój o niego wznowię.
Jutro?... dziś jeszcze, jeśli mi posłowie
Z gontyn wieść dobrą przyniosą — uderzę!
Jutro rozstrzygnie, kto panem. — Gdy zmierzę
Z jutrem noc ducha i głos mego łona,
Czegoż nań czekam? Po co doń ramiona
Wyciągam?... Co mi powiedzą bogowie?
Nie mam ni jednej jasnej myśli w głowie.
Ni jednej myśli, której śmierć nie plami!
Ha! jeśli bogi są za błękitami,
Jeśli wiedzieli, co się będzie działo
Ze mną, gdy stanie się to, co się stało,
Czemuż od jadu rąk nam nie wstrzymali?...
Chcieli znać tego. co mi spełnić dali,
A teraz niszczą wykonawcę woli...
O, wy, sternicy straszni ludzkiej doli,
Wy, osłonięci w niebios tajemnicy,
Nie zatrzymujcie wy mojej prawicy
Teraz, nie wiedźcie mnie na przepaść ciemną,
Ja padnę — lecz wy runiecie tam ze mną!

(Postrzegając Jarosza, Kraskę i Żórawia).

Co tu robicie?
KRASKA.   Czekamy rozkazu.
POPIEL.   Pomorduj stryjów!
KRASKA.   Choćby byli z głazu,
Jeśli się z nimi zetknę gdzie, przepadli.