Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/89

Ta strona została przepisana.

SĘP.   O, niech się dłoń twa zwycięstw nie spodziewa
Po klątwie matki.
KRASKA.   (chwytając miecz). Powtórz to raz jeszcze!
SĘP.   Lepiej odemnie powiedzą mu wieszcze;
Oni z bogami o nim rozmawiali.

Sęp ze strażą i Sługą królowej odchodzą. Z przeciwnej strony Rycerz wprowadza Wieszczka.

POPIEL   (patrząc na zbliżającego się Wieszczka).
Idzie spokojny; jego wzrok mnie pali,
Przeszywa duszę wskróś! Ja mam drżeć przed nim?
Śmierć i zniszczenie mym chlebem powszednim;
Cóż on gorszego ponad to mi powie?
Lecz — jeśli z matką i z ludem bogowie,
Jeśli mnie wieszczek zgon i przepaść wskaże,
Ja tu i bogów i ludzi przerażę!
(Do wieszczka).
Objaty moje spalone?
WIESZCZEK.   Spalone.
POPIEL.   Przybliż się, wieszczu! Więc zaspokojone
Nieba? i bogów mam po mojej stronie?
WIESZCZEK.   Takiego głosu niema w twojem łonie.
POPIEL   (gwałtownie). Ty mów mi, wieszczu, że pobiję wrogi;
Ty mów, że matki nie słyszały bogi,
Że już nie zniszczą mnie i mego rodu!
WIESZCZEK   (spokojnie).
Głos bogów głosem matki i narodu.
POPIEL.   Nędzni! Nie wiecie, że mam krzyż w pobliżu.
Gdy ręce moje zeprę na tym krzyżu,
Gdy zwalę na was tego krzyża brzemię,
To was z bogami zabiję tak w ziemię,
Że pokąd świata, nikt was nie wyrębie.
Świergoń, weź wieszcza i powieś na dębie,
Precz!
WIESZCZEK   (odchodząc). Niechaj ogień trzewa twoje strawi!