POPIEL. Precz! kłamią bogi! Ciebie głos ich dławi.
(Do zgromadzonych).
W bój!
(Idzie kilka kroków spiesznie, potem staje i myśli).
Ha! przeklęte to rozdarcie we mnie!
Kto tam w mej piersi, mocniejszy odemnie,
Mrozi ją? Kto mi z ręki miecz wytrąca?
(Posępnie).
Jest niewidoma jakaś dłoń karząca,
Której się żadna nie ustrzeże wina...
(Po chwili).
O matko! któż tak dziecko swe przeklina?!
(Do zgromadzonych).
Nie, dzisiaj jeszcze nie dobędziem broni.
Iść pod Kruszwicę. (odchodzi),
ŻÓRAW. Zły duch cię tam goni.
ZBIGNIEW. Jeszcze dzień lub dwa, a naszą Kruszwica.
Widziałem dzisiaj Popielowe lica;
Zczerniał jak węgiel, zbrodniarz, od sumienia,
A wzrok...
WYŻYMIR Wy pewnie od złego spojrzenia
Tak przed nim, bracie, z pola uciekali?
ZBIGNIEW. Zostawcie! I wy nie bardzo zuchwali.
Wczoraj nie śmieliście poczynać boju.
Widzisz, umiemy pić z jednego zdroju,
Z oczu Popiela; a więc zgoda z nami.
(Do Gniewosza).
Słuchaj, Gniewoszu, czy między kmieciami
Nie ma już innej głowy ponad Piasta?
Nie wierzę temu.