Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/013

Ta strona została przepisana.

który zna i rozumie wady narodu i rządu i stara się za pośrednictwem słowa wadom tym przeciwdziałać. Niewątpliwie Naruszewicz w téj pieśni wyraził dobitnie przekonania i pragnienia stronników reformy rządowéj i cieszył się wraz z niemi z pierwszych kroków na drodze ku niéj. Zapewne, gdy sobie przypomnimy, co po pierwszych sejmach za Stanisława Augusta nastąpiło, wielkim optymistą wyda nam się pisarz, który głosił radośnie, że już szaleństwo i zwada uchodzi, że pobożność ze zgodą zwiedza nasze niwy, że „swawola, co przód lżyła trony i ołtarze, nie łamie już praw w obłudnéj wolności maszkarze“, że już nie rozdaje urzędów „fawor z zyskiem podłym“, że zdolność i poczciwość powinny teraz nabrać otuchy... Ależ niepodobna wymagać od poety daru proroczego, a powtóre zważyć potrzeba, że była-to jedynie forma, w jaką pisarz ubrał swoje postulata i wogóle dążności stronnictwa reformy.
Tendencya ta jeszcze wyraźniéj widnieje w dwu powitaniach późniejszych. Mówiąc tam o wielkim wpływie wychowania młodzieży na przyszłość kraju, ze smutkiem i goryczą spostrzega, iż „nam gnuśne lenistwo tak się w umysł wkradło, że wszystko razem, zamiast poprawy, upadło“. W kraju — mówi daléj — „sroga duma z łakomstwem i nikczemny zbytek“, o swoje wygody i korzyści dbały jedynie, „pokojem zowiąc letarg, co do zguby drogę otworzył, a swobodą — kilku głów przemogę“. — „W domu nieład niesforny i okrutna wrzawa; niémasz siły, krom na się; stoją tępe prawa! Ledwo kto publicznego dobra palcem tyka; każdy miesza, a wszyscy wrzeszczą na sternika“. Wichrzy zamęt burzliwy: „wszystko ginie, że niémasz ni rządu, ni zgody: dostatki przy gnuśności, nędza przy rozumie; grozi, kto nie ma siły; uczy, kto nie umie; ten każe, co mu słuchać rozkazów należy: istna różnojęzykiéj mieszanina wieży“.
Takie-to surowe i ostre uwagi rzucał nasz nauczyciel poetyki, wśród pochwał i powitań, jakby błyskawice wśród pięknéj pogody; chwaląc, pobudzał do gorliwego chodzenia około dobra publicznego. W ogólności rozczytując się w odach Naruszewicza, można zrobić to spostrzeżenie, że rozpowszechniona o nim opinia, jakoby był pochlebcą króla i możnych i bezwzględnym ich panegirystą, niezupełnie jest zgodna z rzeczywistością.
„Król zaczyna zwiedzać szkoły warszawskie — pisze Bartoszewicz — bywać na egzaminach i sam zadaje pytania młodzieży: Naruszewicz każdą jego bytność uświetnia wierszykiem, w którym całe pochlebstw morze rzuca pod nogi już ubóstwionego króla: Augusta, Mecenasa, Likurga. Następują tymczasem urodziny albo imieniny Stanisława: jest nowy wierszyk, nowa oda, w któréj mowa o niebie i o zazdrości, o naukach i o Olimpie, o łaskawości królewskiéj i wie-