Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/036

Ta strona została skorygowana.

Wytłoczeni na stęplu starożytnéj cnoty,
Piękniejszą mieli duszę pod barwą prostoty;
Żywszą spólnego dobra miłość, któréj władza
I słabe krzepi siły i trudy osładza.

Bliżsi wieków fortunnych, gdy jeszcze umysły
I sławy i honoru trzymał węzeł ścisły,
Prędszéj w przeciwnéj dobie dopaść mogli rady,
Dosyć mocni z równemi nakoło sąsiady.

Lecz, jak ziarno obficiéj rodzi na nowinie,
I strumień u swych źrzódeł czystym nurtem płynie,
I drzewo młodociane bujniéj strzela w lesie:
Każdą rzecz Twórca w swoim postawił zakresie.

Płochy zawsze w obrotach świat koleją chodził:
Po złotym z podlejszego kruszcu wiek się zrodził:
Srebro miedzi plac dało: kto wie, nasze syny
Po żelaznych rodzicach czy nie będą z gliny!

Już się w nas cecha pierwszych lat do szczętu starła,
Rdza gnuśnego letargu męską broń pożarła;
Wolność z kluby wyparta, pod hasłem prywaty,
Ciśnie słabszych, lży równych, depce majestaty.

Niemasz kaźni, chyba gdzieś w statucie, na zbrodnie;
Przemoga kuje prawa, złość je rwie swobodnie:
Przedajna sprawiedliwość tam ugina szali,
Gdzie złoty gwicht, lub groźny błyska miecz ze stali.

O wy! co niegdyś berłem rządząc kraj przeważnym
W głuchych śmierci łożyskach zdjęci snem żelaznym,
Uśpiwszy martwe zwłoki na Wawelskiéj górze,
Płacicie skazitelnéj winny hołd naturze!

Podnieście chwilę czoła z próchnistéj otchłanie,
Przemożny Władysławie, waleczny Stefanie!
Patrzcie, w co wasza idzie ziemia starodawna:
Słabość ją z ręku roni, złość szarpie bezprawna!

I srogiby Attyla, i Tamerlan dziki,
Lub, których nazwisk kędyś zbutwiałe kroniki
Pasą mole, szkodliwszych nie popełnił zbrodni,
Co dziś rozum wydziwia przy nauk pochodni!