Kiedy dni moich śmierć przędzę usiecze,
I nieprzespaną mgłą oczy powlecze,
Mało dbam, że mię potomność poświęci,
Gdy żyć przestanę, w kościele pamięci.
Jedna godzina, gdy ją wesół pędzę,
Lepsza jest, niźli tysiąc wieków w księdze.
Niech naszym losom nikt nie zajrzy, proszę,
Szczera wesołość, prawdziwe rozkosze
Zawsze pierzchają, jak świat stoi światem,
Przed tym, co błysnął berłem, lub szkarłatem.
Ktokolwiek jeno zna ich cenę, snadnie
Nad wszystkie skarby wyżéj one kładnie.
Woli w lenistwie słodkie życie trawić,
Niźli się dzieły wysokiemi wsławić;
A na rozrywkach pędząc czas wesoły,
Nie znać, co to są kosztowne mozoły.
W takowéj żyjąc spokojności duszy,
Żadna mię pewnie troska nie poruszy,
I czy swe łaski hojnie na mnie ciska,
Czy los nakoło piorunami błyska,
Spałbym bezpiecznie wesoły i zdrowy,
Nie chyląc temu bałwanowi głowy.
Ale tam trudno być swéj woli panem,
Gdzie się koniecznie trzeba rządzić stanem,
I podług jego surowéj ustawy
Mierząc niechybnie i chęci i sprawy,
Od siebie często błędna myśl ucieka,
I w sobie widzi innego człowieka.
Ty między swemi spokojny Szwajcary,
W pośrzodku ludu nieskażonéj wiary,
Siedząc bezpiecznie w pałacu pieszczoty[1],
Możesz się rządzić prawem ostréj cnoty,
I rządzić sobą, jako zechce ona,
Wziąwszy za model mądrego Platona.
- ↑ Les Délices.