Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/051

Ta strona została przepisana.

Krwawy gniew, zazdrość sinia, zakochania blade,
Zawiść i łakomstwo śniade,
Złość złota, czarna chytrość, obżarstwo zażarte,
Leżą w szufladkach utarte,
Ani żadna szkodliwych skutków nie wyjawi,
Chyba ją pędzel postawi
Na płótnie nieobraźnym, gdzie mu wściekły gwoli
Mars płytkim szarpakiem koli.
Zatacza butna Juno z czoła pozór srogi,
A Wenus ludzie i bogi,
Gdy wdzięcznym wabnych źrzenic zabłyśnie błękitem,
Przeszywa grotem ukrytem.
Patrzy zdjęta natura podziwieniem zdala,
Jak sobie ludzka pozwala
Ręka: wstydząc się z gniewem, że co ledwo onéj
Szerokowładne ramiony
Ogarnąć zdążą, w drobnéj tablicy zawiera.
Czas się ze złości pożera,
Na swéj mocy podstępnym fortelem ujęcie
I lotnych skrzydeł ucięcie.
Sam dowcip tryumf dla was wykrzyka radosny,
A płód różnobarwéj wiosny,
Biorąc z ręku od jednéj z Gracyj przytomnych,
Na zaszczyt wieków potomnych,
Wkłada na zacne głowy wam, najpierwsi z wielu,
Mój[1] Marto, mój Baciarelu!
Za oznaczone stęplem lat wieczystych prace,
Któremi mego pałace
Ozdabiacie monarchy; kędy jeśli moja
W kąciku jego pokoja
Miéć także zasłużyła miejsce postać licha;
Z niemownéj twarzy oddycha
Winną dla Pana wdzięczność, i chociaż nie ziewa,
Zdaje się, że rymy śpiewa.
1773, VII, 404 — 414.



  1. Baciarelli i Marteau nietylko sami pięknemi sztuki malarskiéj upominkami kraj nasz zdobią, ale nadto dla pożytku krajowego zgodnych uczniów, rodowitych Polaków w téjże sztuce z woli J. K. Mci i jego nakładem sposobią.