Nowe się dla was otwierają dziwy:
Płód niezgód naszych i fatalnéj pychy,
Które los zdala krzewiąc nieżyczliwy,
O stan ojczyznę przyprowadził lichy.
Każdy syn do was z powitaniem bieży,
Lecz spólna matka napół martwa leży.
Żaden z was nie jest tak chciwy na chlubę,
By z płonnych pochwał tylko szukał onéj.
Prawdziwą sławę ćmią pochlebstwa grube.
Ziomkowie zacni cnoty niezwalczonéj!
Dosyć wam na tym, żeście chcieli wspierać
Kraj, a dla niego i żyć i umierać.
Jeśli ludzkiego obrządkiem żywota
Najczystsze sprawy nie są bez przysady,
Na wzór czystego bystrym ogniem złota,
Jaśniejszy umysł niesiecie do rady.
Precz do piekielnéj przeszłe waśni kluby!
Trzeba się wszytkim z spólnéj dźwigać zguby.
Nikt z nas, począwszy od narodu głowy,
Od klęsk powszechnych nie uszedł zamętu:
Rozmiotał żagle wiatr wojny domowéj,
Zranił samego sternika okrętu.
Ktośkolwiek prawy Polaków potomek,
Bierz się do rudla, a ratuj ułomek!
Gdybym pochlebnym chciał was łudzić piórem,
Miałbym w mym setny koncept Helikonie,
Że się po zimie pięknym dla nas torem
Wiosna w kwiecistéj przybliża koronie.
Oto w osobach waszych pierwsze gońce
Wdzięczne fiołki przyprowadza słońce!
Czas nie po temu brząkać bałamutnie;
Z lubym pokojem miło i poszaléć.
Naówczas będę kwiat sypać na lutnię
I strojnym rytmem dzieła wasze chwalić.
Grzmi wkoło niebo; jeszcze pora nie ta;
Niech filozofem zostanie poeta.
Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/091
Ta strona została przepisana.