Nie lżyj, bluźnierska gębo, matki twéj, kościoła!
Na tysiącu w nim miejscach Bóg w swych pismach woła;
A jeśli go nie słuchasz przez moc zaślepienia,
Drżyj przynajmniéj, wyrodku, na głos przyrodzenia!
Gdzież widziany tak dziki lekarz, co złożone
Tysiącem srogich chorób i napół skażone
Chcąc aby członki pierwsze odzyskały zdrowie,
Duszy siedlisku, zgubny raz zadawa głowie?
Jaki sobie zysk uprządł stąd zapał szalony?
Czy szkaradą być mniemał kraj uszczęśliwiony?
Lub że ta krew nie miała nowych klęsk wynurzyć
I powszechnym pożarem świat cały zaburzyć?
Któżby się z was poważył, książęta Europy,
Na zbroczonym krwią przodka tronie stawić stopy,
Podobnych się przypadków nie bojąc, lub aby
Spólnikiem go nie mniemał przynajmniéj gmin słaby?
Nie sięga umysł ludzki, ani tam przenika,
Jaki nam los w swych tajniach potomność zamyka:
To wiem, zacny narodzie, żeś jeszcze nie liczył
Z twych królów, coćby lepiéj i sprzyjał i życzył.
Ale cnoty obecnéj takowa jest dola,
Że ją ludzka chce zawsze pognębić swawola,
I naówczas dopiéro poczyna żałować,
Gdy straty poniesionéj trudno powetować.
Chciwy zawsze odmiany człowiek, póki żywie,
Gani, co ma, rojąc coś w dalszéj perspektywie.
Wszytko nam przecie jedno opiewa kronika:
Nawę trzeba połatać, nie mieniać sternika.
Tegoć-to tylko jeszcze w niesłychanéj fali,
Gdyśmy się sami własną niechęcią zmieszali,
Czekał wróg nieżyczliwy do zguby ostatniéj,
Żeby tylko ster złamał złością ręki bratniéj.
Już dokazał po części, już, o, nocy sroga!
Powszechna ogarnęła całe miasto trwoga.
Niémasz cię, zorzo nasza, o, nasze kochanie!
Rzuciłeś twe sieroty w najburzliwszym stanie.
Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/095
Ta strona została przepisana.