Ozdobo dam żyjących, starożytnych wzorze,
Jedna z pierwszych w zacności, w dostatkach, w honorze,
Godna ze wszech miar pani! strzymaj jeszcze kroku:
Czyliż szczęśliwszy od nas los Białego-stoku?
Tyle lat w téj rozkosznéj puszczy wierna żona,
Jak jutrzenka przy boku letniego Tytona,
Przeżywszy; ledwo coś się nam jawiła jaśnie,
Już twe nadobne światło z oczu naszych gaśnie.
Nie płocha cię próżniackiéj ciekawość Warszawy,
Główniejsze w domu rzucać pobudziła sprawy;
Żebyś dla płonnéj chluby skarbów i urody
Trwoniła w ciężkiéj chwili oporne dochody.
Pana chciałaś odwiedzić, co go niebowładny
Twórca nad ludzkie siły z rąk zgrai szkaradnéj
Wrócił poddanym; pociąg ten przywary niéma,
Ten cię zwabił, ten niechaj dłużéj z nami trzyma.
W tobie narodu ociec i król dobrotliwy
Tak ścisłemi natury złączony ogniwy,
Uprzejmie krwi swej kocha, jako brat, kropelkę;
A dobrą, jak powszechny pan, obywatelkę.
Z tobą zacne rodzeństwo słodkie chwile trawi,
Twoja bytność przykładna mądrze wszytkich bawi,
Z twojej się obecności każdy, kto zna, cieszy,
I sam obcy, żeby cię poznał, chętnie śpieszy.
Rzadki zaiste przykład, aby kto w tym stanie
Na powszechne u ludu zasłużył kochanie,
Gdzie sama szczęścia wielkość pięknéj cnoty tłumi
Bujne nasiona, kto z niéj korzystać nie umié.
Słusznie łajem fortunie: kogo jéj los dzielny
Nad rodzaj zmienną ręką wydźwignie śmiertelny,
I cały mu krąg świata zrobi hołdownikiem;
Że go tymże oświeca i ślepi promykiem.