Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/118

Ta strona została przepisana.

Szczęśliwy, kto na marnéj życia tego scenie
Pożyczone od losu tak nosi odzienie;
Że pomniąc na powszechny stan, w myśli nie zatrze,
Iż wszyscy równi na tym, prócz maski, teatrze!

Kto, czyli mu łaskawe niebo chętnie zdarzy
Ród wysoki, obszerne włości, gładkość twarzy;
Pierwsze ma na to oko, w ten cel naprzód bje,
Że jest człowiek, że z ludźmi i dla ludzi żyje.

Patrząc na wiek skażony, byłem w rozumieniu,
Że cnota siedzi tylko w prostaczym odzieniu.
Twój mię wysoki przykład z tych błędów wywodzi;
Widzę, że i w purpurze ona jeszcze chodzi.

Czysta od wszelkich przywar, w zupełnéj ozdobie,
W twojéj nam zajaśniała, Elżbieto, osobie:
A tym jeszcze świetniejsza bije od niéj łuna,
Że jéj sama zapala wdzięcznie blask fortuna.

Tak kosztowny z swojego klejnot przyrodzenia,
Żywszym podrażnia szmelcem dziennego promienia,
Gdy go misterny przemysł pod dowcipnym młotem
W nierozerwaną sforę z czystym sprzęże złotem.

Piękna jest z siebie cnota; lecz gdy ją nie wspiera
Fortuna, płonne z siebie światło rozpościera,
Podobna do księżyca: pożyteczniéj świeci
Złote słońce, bo z blaskiem rodny ogień nieci.

A komuż ta bogini tak była życzliwa,
Jak tobie, o płci żeńskiéj zaleto prawdziwa!
Dla kogoż, zapomniawszy na zawiść wrodzoną,
Bogaciéj otworzyła płodne skarbów łono?

Pierwszym krzesłem po ojcu jaśniejesz w senacie,
Masz pana i monarchę w ukochanym bracie,
Z matki tykasz krwi królów, a z męża w twe progi
Dwojaki wkroczył zaszczyt i miecza i togi.

Drugi-by tak powabnych tytułów obłokiem
Zamącony, na ludzki ród przenośnym okiem
Patrzał jako na obcy, za dumy powodem;
Ciebie ściśléj twa zacność z ludzkim łączy rodem.