Widzisz z twéj góry, jako jednym pycha
Pożera serca i okrutnie miota,
Drugim podłego zysku chciwość licha
Otwarte zawsze trzyma oczu wrota,
Inni straciwszy rozum od kielicha,
Lecą, gdzie wściekła pędzi je niecnota,
Ty na to patrzysz, a próżen złych chęci
Śmiejesz się, jako świat się głupi kręci.
Próżno światowe sprzykrzywszy turnieje,
Rwiemy częstokroć srogie jego pęta,
A w dzikie biegnąc pustynie i knieje,
Wolimy tam żyć, gdzie żyją zwierzęta;
I w odludności zły nie ma nadzieje,
By za nim nie szła namiętność zawzięta.
A Pioro, miły, grzeczny i cnotliwy,
Wśrzód świata żyjąc, pędzi wiek szczęśliwy!
Anioła Durini Arcy-Biskupa Ancyrańskiego S. Stolicy Nuncyusza.
Co to za trwoga, co za boleść żywa
Razem nieznośnym serce wskroś przeszywa?
Żal ten z nielada znać pochodzi klęski,
Gdy wasz, Polacy, wątli umysł męski!
Oto Zofia, Lechowéj dziedziny
Najpierwsza chluba i zaszczyt jedyny,
Weszła do grobu; płacz jéj straty, cnoto!
Dla ciebie to grób otworzyła Kloto.
Już nieprzespanéj snem ujęta nocy,
Tęgiéj uporem zwalczona niemocy,
Powszechne ciału wypełniwszy prawo
W srogich cię smutkach ponurza, Warszawo.