Nie każdemu się jednak wiek następny dziwi,
Czyje berło przypadek zacny uszczęśliwi.
Wiele czas dokazuje i dla swéj roboty
Szuka tylko od imion królewskich pozłoty.
Lecz jako miedzy gwiazdy wdzięczniéj księżyc świeci,
Przewyższył obu cnotą starszych nad się, trzeci
Ów to Zygmunt, i w rozum i w skarby bogaty,
Co go za ojca miały obce majestaty.
A przeto najszczęśliwszy, że własnym sumnieniem
I długim upewniony mawiał doświadczeniem:
„Serce mi od radości we łzach słodkich tonie!
U wszystkich spocząć mogę poddanych na łonie.“
Ojcu moc i porządek winne były wnuki,
Tobie winne, Auguście, początek nauki[1].
Tyś Muzom dał siedlisko: wdzięczne za twe dary
Cnot tylko dotykając, mijają przywary.
Tyś ostatnim przymierzem Litwę[2] z Polską spoił,
Że ich żaden przypadek więcéj nie rozdwoił;
A kosztownym klejnotem zdobiąc berło świetne,
Przyłączył do państw obu Inflanty szlachetne.
Z twoją głową ród poległ Jagiellona męski,
Zostawując w narodzie rozruchy i klęski,
Drogi zaszczyt swobody; bośmy do téj chwili
Jeszcze go dostatecznie krwią nie okupili.
Jako bystry kometa ledwo błysnął, zmyka;
Ujrzeli i stracili Polacy Henryka:[3]
Więc go i ja minąwszy, wzrok na ciebie skory
Obracam, niezrównany wiekami Batory!
Mylę się? czy na północ i w nieméj postaci
Oko toczysz, gdzie Dźwina z Połotą się braci;
Kędy twa dzielna szabla — lecz zamilczéć raczéj.
Niech się sam Polak, czym był, a czym jest, obaczy.
Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/176
Ta strona została przepisana.